wtorek, 5 lutego 2013

Detoks posesyjny

Przestój tu był niesamowity, ale bezczelnie zwalam winę na sesję! Na szczęście powoli dobiega ona końca, a ja mam wreszcie ciut więcej czasu, by cokolwiek napisać. Tym razem będzie coś z innej beczki; nic stricte o jedzeniu. Mianowicie, detoks posesyjny, czyli kuracja zdrowotno- upiększająca, a wszystko dzięki mojej cudownej współlokatorce- dziękuję!

Od ciągłego siedzenia w książkach zauważyłam, że pogorszyła mi się cera, włosy i nie ma co ukrywać, trochę się przytyło. Najwyższa pora wziąć się za siebie! Zacznijmy więc od trzech cudotwórczych produktów, które pojawiły się na naszym mieszkaniu i paru ich zastosowaniach:

1. Drożdże 

Pół kostki drożdży zalewamy wrzątkiem, czekamy aż przestygnie i pijemy duszkiem, przepijamy sokiem lub wodą. Innej rady nie ma- napój drożdżowy pachnie dość nieprzyjemnie, w smaku nie przypomina niczego zjadliwego, natomiast właściwości drożdży i efekty regularnego picia takiej mikstury są fenomenalne. Jeszcze mała uwaga, koniecznie trzeba zalać je wrzątkiem, inaczej zaczną nam fermentować w żołądku i będzie nieprzyjemnie...
Obserwując moją Katarzynę, po około 3-4 tygodniach stwierdzam, że jej włosy znacznie urosły (ok 3cm), a cera jest nieskazitelna. Drożdże dostają +5

Drożdże świetnie sprawdzają się jako maseczka oczyszczająca cerę. Wystarczy je zmieszać z odrobiną mleka (dosłownie parę kropel, inaczej pocieknie po twarzy), pozostawić do wyschnięcia i zmyć ciepłą wodą.

2. Spirulina

Bardzo zdrowe glony (10x więcej żelaza niż szpinak, 95% przyswajalności białka), aczkolwiek jeśli ktoś chce je spożywać musi mieć naprawdę mocne nerwy (i zniszczone kubki smakowe). Zapachem i smakiem przypominają brudną wodę z rybnego akwarium. Raz spróbowałam- nigdy więcej.

Spirulina natomiast sprawdziła nam się jako dodatek do kosmetyków, wystarczy dodać do szamponu/odżywki i przemyć włosy.

3. Olej kokosowy

Można go wsmarować we włosy i pozostawić przed umyciem nawet na kilka godzin. Wygładza i nabłyszcza włosy, regeneruje zniszczone końcówki- cudo!

Bardzo polecam maseczkę z oleju kokosowego i spiruliny. Mieszamy spirulinę z olejem kokosowym (w proporcjach 1:1), nakładamy na twarz na ok 15min i zmywamy letnią bądź ciepłą wodą. Skóra jest dobrze natłuszczona (idealnie na zimę i silne wiatry), odżywiona. Wydaje się być żywsza, bardziej promienna, nabiera koloru i pięknie pachnie kokosem. O dziwo zapach glonów znika, co jest fantastyczne.


Na koniec jeszcze muszę, wręcz muszę się przyznać- wczoraj pierwszy raz w tym roku poszłam biegać! Z Kaśką rzecz jasna :) i na forum całego cyber świata zobowiązuję się robić to regularnie! Mam nadzieję, że to wyznanie mnie zmobilizuje, inaczej będzie wstyd i żenada! I zbędne kilogramy...

Ratowanie świata zaczynamy od siebie! 
A tutaj jeszcze kilka ciekawostek o oleju kokosowym i spirulinie:




2 komentarze:

  1. Gdzie kupić te glony i olej kokosowy? Jeszcze nigdzie czegoś podobnego nie widziałam.
    Swoją drogą - ohyda. Ale czego się nie zrobi dla urody ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Angelika, najlepiej udać się do sklepu ze zdrową żywnością,nam udało się w nich znaleźć i olej i spirulinę. Ewentualnie zawsze można zamówić online.

    OdpowiedzUsuń